Dopadła mnie wiosna!
Kiedy ostatni raz sprawdzałam był jeszcze luty, ale temperatura tak się podniosła, że wyskoczyłam na ogródek w poszukiwaniu śladów, które ukazują przyrodę budzącą się do życia.
Rozpierała mnie energia, więc zaczęłam od totalnego cięcia wszystkiego.
I tak, ze strzyżenia hortensji jestem zadowolona, ale jeżeli chodzi o wierzbę hakuro, to mam pewne obawy, że moja ułańska fantazja poszła tym razem za daleko.
Zwykle obcinałam jej końce nożycami do trawy, ale tym razem w grę weszły ciężkie sprzęty czyli piłka ręczna. W głowie miałam wizję małej, ślicznej kulki, którą się stanie w ciągu sezonu. Zobaczymy co z tego wyjdzie, w ogrodzie warto eksperymentować. :)
Teraz jest super czas żeby przeprowadzić cięcie, robię to pierwszy raz tak na poważnie.
A tymczasem w domu, w którym jak zwykle brakuje okien i parapetów, zrobiłam tarasową szklarnię przerabiając fragment salonu na przechowalnię dla różnych roślin.
Kiedy odwiedziłam chłodny składzik, w którym zimuję bulwy i kłącza okazało się, że niektóre już się obudziły i wystawiały bielutkie od braku światła listki. Przeprowadziłam więc szybką akcję "sadzenie cierpiących na bezsenność zimową" w różnych kubeczkach po kawie, bo jeszcze nie byłam na uzupełniających zakupach doniczkowych w ogrodniczym.
W wielodoniczce są kłącza, w kubkach cebulki. |
Jak ten salon wygląda? Kiedy dorobię się domowej oranżerii? |
Zasypałam je w ziemi, listków na razie nie widać, ale na pewno niedługo się pojawią. Zresztą lepiej żeby rosły bardzo, bardzo powoli. Do prawdziwej wiosny jeszcze daleko, prawda? :)